To mój pierwszy w życiu tort, powinien nazywać się tortem intuicyjnym. Ale to zbyt pretensjonalne - tort urodzinowy dla Tomasza. Z prościutkim kremem śmietanowym, malinami i czekoladowymi drażami.
Najpierw szkielet, czyli biszkopt ( na 6 warstw o grubości ok 3 cm i średnicy tortownicy 22 cm)
10 jajek
3\4 szklanki mąki pszennej
3\4 szklanki cukru
dwie łyżki mąki
Umiejętność upieczenia perfekcyjnego biszkopta to w mojej opinii niezbędna cecha pani domu, ja się ucze. Żółtka oddzieliłam od białek. Z białek ubiłam sztywną ( ważne !) pianę. Żółtka połączyłam z cukrem i mąką na gładką masę. Całość połączyłam ze sobą mieszając delikatnie szpatułką do ciasta ( nie mikserem). W wyłożonej papierem do pieczenia tortownicy piekłam w 180 stopniach około 20 minut - tyle aby ciasto wyrosło, nie przypaliło się. Warto sprawdzić patyczkiem. Po zakończeniu pieczenia chwilkę wystudziłam biszkopt w otwartym piekarniku. Wyjmując ciasto z pieca należy upuścić je ( wciąż umieszczone w formie) na podłogę z wysokości 30 - 40 cm. Nie pytajcie mnie czemu ma to slużyć ( podobno wtedy nie opada), ale wydaje mi się że to jeden z tych przesądów typu - śmietana nie ubije się kiedy kucharka jest zdenerwowana. Mnie w każdym razie podziałało. Nie opadł.
Kiedy biszkopt calkowicie wystygnie należy przeciąć go w poprzek, tak aby powstałe krążki mialy grubość około 3 cm. Nie martwcie się, jeśli ich powierzchnia nie będzie doskonale płaska - wszystko ukryje się pod polewą.
Biszkopt można upiec poprzedniego dnia i odstawić przykryty papierem w chłodnym miejscu.
Teraz poncz do nasączenia tortu, mieszanka:
50 ml nalewki malinowej
dwie łyżeczki cukru
Każdy z krążków biszkoptowych nasączyłam ponczem używając silikonowego pędzelka.
Krem śmietanowy:
800 ml śmietanki 30%
2 tabliczki czekolady białej oraz gorzkiej
2 łyżeczki żelatyny roślinnej
400 ml śmietanki włożyłam do zamrażarki, aby szybko się schłodziła, co jest warunkiem pożądnego jej ubicia. Żelatynę rozpuściłam w dwóch łyżkach wody. Czekoladę rozpuściłam w kąpieli wodnej. 400 ml śmietanki podgrzałam, ale nie gotowałam, a potem połączyłam z rozpuszczoną czekoladą. Dodałam żelatynę wciąż mieszając. Całość odstawiłam do wystygnięcia i zabrałam się za ubijanie śmietany. Najlepiej zacząć od średnich obrotów, potem je zwiększyć, a kiedy zacznie się ubijać na sztywno stopniowo zmniejszać, aby unikąć zważenia.
Chłodną śmietanę z czekoladą połączyłam z ubitą częścią, używając miksera na minimalnym obrotach.
Nastąpiła najprzyjemniejsza część - przekładanie.
Każdy nasączony nalewką krążek biszkopta najpierw smarowałam znaczną ilością kremu, na którym układałam zmrożone maliny ( nie warto ich rozmrażać, staną cię płynącą ciapą).
Po ułożeniu wszystkich krążków pozostałą częścią kremu wysmarowałam cały tort. Udekorowałam świeżymi truskawkami, ziarenkami granatu oraz drażami - kakowymi i śmietankowymi.
Całość odstawiłam w chłodne miejsce.
Wszyscy jedli. Podobno było niezłe. Nabrałam ochoty na torty, już wiem jaki będzie następny !